niedziela, 12 października 2008

z tomu "Poezja Zen": Gdzie niewielkie krzaki na zboczach

Ani śladu tu philosophes
l’Esprit nie dmuchnął nad doliną Sanu
Tu ani l’Amour ani Cabra’L

Kobiet nie miałem nigdy
Tylko liście są nieśmiertelne – ty mała Wizygotko
Każda odeszła do swojego boga Erosa, esti

Nigdy mnie nie pokochały
Tylko drzewa są nieśmiertelne – ty mała Polko
Nie umiesz dotknąć wiązu, hi

Przyjaciół nie ma: odfrunęli jak papierowe ptaki
każdy do swojej ojczyzny
origami – na swoje obłoki

A jak gdyby pod nimi październikowe pola:
lasy żółtej kukurydzy
żółte kule dyń, hippoi

Poezja to jest therapeia -
gdyż zwodzi rytm i zwodzi inkatacja
a samotni mężczyźni sączą lampkę Martini:
życie nie kończy się nigdy

I po co mówić „nie ma ludzi?”
Wiadomo, że ich nie ma.
Z miasta wyjdź w góry, w ślady pastwisk

Tam ktoś na ciebie czeka –
ukryty za czeremchami,
udający głos wilgi:

gdzie niewielkie krzaki na zboczach

Brak komentarzy: